Dla Zuzi rowerem na Wyspę Wolin
Przejechali 625 km w deszczu i pod wiatr, by pomóc 3-letniej Zuzi. Mowa o 8 kolarzach – uczestnikach V Rajdu Charytatywnego z Głuchołaz na wyspę Wolin. Choć na trasie nie było łatwo, ich wyprawa zakończyła się sukcesem.
V Edycji Rajdu Charytatywnego odbyła się w dniach 19-21.06.2020 roku. Podobnie, jak w poprzednich edycjach celem Rajdu było pozyskanie środków finansowych na leczenie chorych dzieci z gminy Głuchołazy. - Ubiegłe edycje są przykładem tego, że warto pomagać. Nawet jeśli pozyskane środki finansowe są większe lub mniejsze – Mówi Marek Zalewski organizator rajdu, prezes GLKK Victoria. - Ale tak naprawdę w naszych rajdach nie tylko liczą się pozyskane fundusze. Z doświadczenia mogę śmiało stwierdzić, że bardzo ważnym aspektem jest to, że ktoś chce zaangażować się oraz pomóc i wesprzeć rodzinę w walce z chorobą ich dzieci – dodaje Marek Zalewski.
Trasa tegorocznej edycja rajdu przebiegała z Głuchołaz do Świnoujścia na wyspie Wolin. Wzięło w niej udział aż 8 kolarzy (7 mężczyzn i 1 kobieta) z klubu Viktoria Głuchołazy. Zawodnicy łącznie przejechali dystans 625 km przy bardzo niekorzystnych warunkach pogodowych. W dniach rajdu w Polsce było załamanie pogody, mocno wiało i padało. – Nie było łatwo, ale poradziliśmy sobie z tym. W końcu naszą wyprawę zorganizowaliśmy by pomóc Zuzi, która potrzebuje ciągłej rehabilitacji – opowiada Marek Zalewski. - Nasz wkład sportowy jak i organizacyjny w Rajd był całkowicie charytatywny, a pozyskane przez nas środki finansowe wpływają bezpośrednio na konto Fundacji JiM – dodaje Zalewski.
Kolarze wystartowali z głuchołaskiego Rynku w piątek, 19 czerwca, o godzinie 6.00. Do granicy z Czechami eskortował ich patrol policji. - Pierwszy etap wiódł przez Czechy w stronę Paczkowa, następnie Świdnicę i zakończył się w Nowej Soli. Trasa ta to 250 km. Po drodze trafiliśmy na wiele odcinków dróg zabytkowych z kostki brukowej co dodatkowo mocno spowolniało naszą jazdę. Drugi dzień zaczęliśmy o godz. 8.15 od granicy miasta Nowa Sól, a potem już wszystko jedno czy to woda z asfaltu czy nieba podążaliśmy w kierunku Stargardu. Około godziny 19.00 zakończyliśmy naszą jazdę w Połczynie Zdrój ze stanem 194 km – opowiada Marek Zalewski.
Dzień trzeci miał być lepszy, niż te wcześniejsze. Według wskazań mapy kolarzom do Świnoujścia został do pokonania dystans 144 km i jak twierdzili nie powinni mieć z przejechaniem takiej odległości żadnych problemów. - Ale cóż, po przejechaniu przeszło godziny napotkany Pan pyta gdzie jedziemy i skąd jesteśmy. Na hasło Świnoujście odpowiedz była: „to macie jeszcze do pokonania 150 km, a Głuchołazy to znam”. To był miły akcent naszej wyprawy, ale potem zaczęły się problemy. Mieliśmy małą kraksę z udziałem trzech osób, tzw. liźnięcie koła i w efekcie jeden rower został bez przedniego hamulca – wspomina Marek Zalewski.
Na tym jednak się nie skończyło. Po drodze zawodnicy musieli wymieniać dętkę po złapanym „kapciu”. Kolarze im bliżej byli celu podróży tym większe odczuwali zmęczenie. - Dojechaliśmy do Wolina. Pomyślałem to już blisko, a tu kolejny „kapeć”. Na szczęście ostatni i na prom dojechaliśmy już bez problemu i bez deszczu. Jazdę zakończyliśmy po godz. 18.00 ze stanem licznika 181 km. Nasze rowery wyglądały jak po zawodach MTB – opowiada Marek Zalewski.
Czas przejazdu całego rajdu jest nieznany ponieważ od deszczu, niektóre funkcje liczników przestały działać. Ale tu nie o czas chodziło, a o pomoc i wsparcie dla Zuzi. Ten cel został osiągnięty. - Po raz kolejny nasi zawodnicy udowodnili, że można pokonać własne słabości i choć w małym stopniu pomóc chorym dzieciom. Muszę również nadmienić że w naszych szeregach jechała koleżanka, która ani razu się nie skarżyła na wysokie tępo czy kiepskie warunki atmosferyczne i po raz kolejny udowodniła swoją determinację i wolę walki (brawo Klaudia) – podsumowuje Marek Zalewski.